Z wykształcenia inżynier, z powołania łowca rozwiązań. Paweł Dzierżanowski rozpoczął pracę w 2021 roku jako monter, by już po kilku miesiącach awansować i konsekwentnie piąć się po szczeblach kariery w Ekoenergetyce. Co sprawia, że w dynamicznie rozwijającej się branży czuje się jak ryba w wodzie? Jak wygląda dzień pracy specjalisty, który z powodzeniem ratuje sytuacje w kryzysowych momentach? Paweł pozwala zajrzeć za kulisy branży e-mobility i zdradza zasadę, która stała się jego zawodowym credo: „Wiedzą trzeba się dzielić, a nie trzymać ją tylko dla siebie.”
Julia Molibog: Pawle, chciałabym dowiedzieć się więcej o Twojej pracy i drodze zawodowej w Ekoenergetyce. Zacznijmy od początku i - wiem, że w 2021 roku zacząłeś pracę jako monter, a już po trzech miesiącach awansowałeś na stanowisko specjalisty ds. monitorowania obsługi serwisowej. To dość szybko! Jak to wspominasz?
Paweł Dzierżanowski: Tak, to rzeczywiście był szybki przeskok. Praca montera pozwoliła mi dobrze poznać urządzenia „od środka” – ich mechanikę, zasady działania. To było dla mnie kluczowe, bo kiedy przeszedłem na nowe stanowisko, mogłem lepiej ocenić, czy zgłoszenie kwalifikuje się do naprawy. Taka weryfikacja była głównym moim zadaniem.
JM: Czyli techniczny start pomógł Ci zbudować solidne fundamenty. A co było największym wyzwaniem na stanowisku specjalisty ds. zdalnego wsparcia serwisowego? Znałeś wcześniej system Linux, czy musiałeś się go uczyć od podstaw?
PD: Trochę znałem, bo miałem podstawy jeszcze ze studiów, ale przyznaję – musiałem odświeżyć wiedzę. Najwięcej nauczyłem się sam, testując różne rozwiązania i eksperymentując. To było trochę jak rozwiązywanie łamigłówek, ale za każdym razem, gdy udało mi się czegoś nauczyć, czułem dużą satysfakcję. I nie ukrywam, na tym stanowisku jeszcze poczułem się lepiej, bo mogłem się typowo zająć diagnozą techniczną naszych stacji ładowania.
JM: W 2023 roku zostałeś starszym specjalistą ds. zdalnego wsparcia serwisowego. To już kolejny krok w górę! Co Twoim zdaniem było kluczowe, żeby osiągnąć ten awans?
PD: Na pewno konsekwencja i chęć ciągłego rozwoju. Zawsze starałem się wyjść poza to, co jest wymagane. Pytałem, angażowałem się w dodatkowe projekty. Już jako monter zadawałem mnóstwo pytań brygadzistom. No i opłaciło mi się to. Później, pracując na pozostałych stanowiskach, wciąż chłonąłem wiedzę od kolegów, którzy byli tu dłużej niż ja, jak np. Krzysztof Czeronko.
JM: Czyli możesz potwierdzić, że atmosfera w Ekoenergetyce sprzyja nauce i współpracy?
PD: Zdecydowanie tak. Pamiętam, jak Krzysztof przygotowywał szczegółowe instrukcje – takie “gotowce” dla nas. Korzystałem z nich, a potem sam zacząłem pisać podobne i widzę, że do dziś są używane. To miłe uczucie, że to, co tworzysz, pomaga innym. Mam taką zasadę: wiedzą trzeba się dzielić, a nie trzymać ją tylko dla siebie.
JM: To piękne podejście. A jak wygląda Twój typowy dzień pracy? Jak opisałbyś swoje obowiązki komuś, kto nie zna tej branży?
PD: Dzień zaczynam od herbaty 🙂 Następnie przegląd zgłoszeń i analiza bieżących spraw. Później zazwyczaj uczestniczę w spotkaniach zespołowych, podczas których omawiamy projekty i wyzwania. Najwięcej czasu poświęcam na szczegółową analizę zgłoszeń od klientów. Obecnie skupiam się na zdalnym identyfikowaniu problemów i ich diagnozie oraz wspieraniu naszych serwisantów i partnerów z różnych krajów, takich jak Szwecja, Finlandia czy Niemcy. Moim zadaniem jest wskazanie, co dokładnie nie działa w zgłoszonej ładowarce i jak rozwiązać problem na miejscu.
JM: Brzmi wymagająco! A czy jest coś, co na początku Twojej kariery wydawało Ci się niemożliwe, a teraz robisz to z łatwością?
PD: Oj tak. Na początku przerażała mnie konfiguracja urządzeń na większą skalę - to był jakiś kosmos. Na szczęście miałem przełożonego z ciekawym podejściem do nauki: dawał wskazówkę, a nie gotowe rozwiązanie. Na podstawie wskazówki miałem działać dalej. I nie ukrywam, że to wymagało wysiłku, ale dawało do myślenia: "Okej, mam to. Co dalej?" Aha, może to”. Dawał wędkę, a nie całą rybę. Poza tym, z czasem, dzięki wsparciu zespołu i materiałom szkoleniowym wszystko stało się bardziej klarowne. Bywało trudno, ale zawsze mówiłem sobie: "Jeśli czegoś nie wiesz, to się nauczysz – tylko daj sobie czas."
JM: Czy zdarzyło Ci się kiedyś „uratować sytuację” w nietypowy sposób?
PD: Tak, pamiętam jedną sytuację tuż przed Bożym Narodzeniem. Stacja ładowania w Szwecji miała problem, a brak naprawy zdalnej mógł nas sporo kosztować – przede wszystkim czas, który zespół chciał spędzić ze swoimi bliskimi, w wigilijnej atmosferze. Pracowałem nad tym do ostatniej chwili i udało mi się to naprawić. Kamień z serca! Zespół też odetchnął z ulgą.
JM: Można więc śmiało powiedzieć, że uratowałeś święta! Teraz, jako inżynier i starszy specjalista, masz już spore doświadczenie. Powiedz, jakie rady dałbyś osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę w Ekoenergetyce?
PD: Przede wszystkim: cierpliwość i otwartość na naukę. Nie bójcie się zadawać pytań – tutaj zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże. Gdy nowa osoba zaczyna pracę, często powtarzam: "Na spokojnie, ucz się, pytaj się ludzi". Ludzie nie gryzą, warto ich poznawać. No i pamiętajcie, żeby dobrze opanować podstawy. Moim zdaniem to na nich buduje się dalszy rozwój.